czwartek, 31 grudnia 2015

2015 - podsumowanie

Oto mój biegowy rok 2015 w liczbach:

Dystans: 2263km (w tym 810km w biegach na orientację)
Czas: 298h 47min.
Przewyższenia: 51274m
Spalone kalorie: 200382kcal



To był trudny rok. Rok nauki i przekraczania granic wytrzymałości. Poznałem prawdziwe znaczenie "Podium albo szpital" i co tak naprawdę dzieje się ze mną "na odcięciu". Jak w praktyce radzić sobie z odwodnieniem i halucynacjami.

Śnieg po pas w Gorcach. Bagienne kąpiele na "DYMnO" czy "Kaszubskiej Włóczędze". Tony błota i ekstremalnie śliskie skały w Norwegii. Przedzieranie się przez silny nurt Łupawy na "Pazurze Gryfa"​. Wschód słońca na "Biegu Ultra Granią Tatr". Totalna mgła i gubienie szlaku na "Biegu 7 Dolin". Tropikalny upał na "Biegu Rzeźnika"​ i "Mazurskich Tropach". Ultra sprint przez szczere pole pośród walących piorunów na "Czarnej Cobrze"". Zjazd na tyłku na dno kilkudziesięciometrowego wąwozu na "Nocnej Masakrze". Piwna Mila w Bieszczadach... - DZIAŁO SIĘ! :)

- pobiegłem Bieg Rzeźnika, Bieg ultra Granią Tatr​ oraz Bieg 7 Dolin 100km. Bilans: 1:2 - góry górą. Jest za czym gonić, co poprawiać.
- zdobyłem upragniony tytuł Harpagana na trasie TM150km.
- w generalce Pucharu Polski w Maratonach na Orientację PMnO​ zająłem 23 miejsce spośród 1254 sklasyfikowanych, o 5 pozycji wyżej i 10% więcej zdobytych punktów.
- niezmiennie cieszy wygrana trasy BTK na kultowym NMnO Darżlub.

NAJWAŻNIEJSZE: rok bez kontuzji! 

Niech i kolejny rok taki będzie. Ciekawy, pełen przygód i szczęśliwych zakończeń. Róbcie progress, bijcie własne rekordy - ale nie za wszelką cenę, bo to nie o to w tym wszystkim chodzi. Bawcie się tym, co Was kręci - niech na pierwszym miejscu będzie radość z tego, co robicie. Piękne wspomnienia i dobrzy ludzie :)



Cele na sezon 2016:

  • podium Harpagana na trasie TM150
  • złamanie 17h na jesiennym Harpaganie na trasie TP10
  • Bieg Rzeźnika Hardcore / Ultra 100 w Bieszczadach - zobaczymy, jak pójdzie z zapisami
  • Bieg K-B-L 110km na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich w Lądku-Zdrój
  • Bieg 7 Dolin 100km na Festiwalu Biegowym w Krynicy
  • wskoczyć do pierwszej 20-stki w generalce Pucharu Polski w Maratonach na Orientację 
  • jakaś etapówka MTB na spontanie - głód roweru rośnie :)

a przede wszystkim:


  • miłość, przyjaźń, radość!


i przydałoby się:
    • nie zrobić sobie krzywdy :)

    .

    poniedziałek, 7 grudnia 2015

    Generalnie "Pacjent zszedł", ale dobiegł - "Darżlub" zdobyty po raz drugi!

    Pierwszy weekend grudnia tradycyjnie spędziliśmy w darżlubowym lesie. 40 edycja rajdu, baza w Wejherowie, tematyka szpitalna.


    Dopiero wchodzę (wbiegam?) w nowy sezon, więc miała to być turystyczna wycieczka. Ale, że startowałem sam... doskonale wiedziałem, czym to pachniało - o rozważnej turystyce nie mogło być mowy, bo dostając do ręki mapę włącza mi się tryb spuszczonego ze smyczy psa. "Podium albo szpital" jest aktualne zawsze i wszędzie ;)

    Po wczesno-popołudniowym przygotowywaniu bazy wróciłem do Trójmiasta. Na starcie zameldowałem się dopiero o godz. 19.

    Do zdobycia 20PK, dystans ok20km, limit 6h, ognisko w Młynkach. Zapowiadało się nieustanne atakowanie kolejnych PK, bez wytchnienia na przelotach.

    Noc gorąca - +9 stopni w grudniu! Hulający wiatr znakomicie osuszył teren.

    Budowniczy Marcin już na starcie "zagotował" nam łydki. Okolice PK1-4 to solidne przewyższenia. Na PK3 i PK5 przeszukiwałem nadrzeczne mokradła nie dowierzając, że nie ma tam żadnej pułapki nawigacyjnej. Chwila wytchnienia od stromizm na przelocie PK6-PK8 i znów sroga sztajcha w górę ;)

    Tutaj wbiegłem w teren znany mi ze wcześniejszych startów. Ostatnio czesaliśmy te okolice wraz z Karolą na InO Sukkub 2014, lekko ponad rok temu.


    Zamiast więc przebijać się z PK9 na PK10 morderczymi stokami wzgórz, pobiegłem na południe, "pod" mapę. Lekkim łukiem ominąłem kolejne języki wzgórz i oszczędziłem sobie wspinaczki, jednocześnie zyskując trochę czasu.

    Przełomowym momentem było ognisko i stop-czas. Spędziłem tam niespełna kwadrans, wypijając kubek herbaty i zamieniając kilka słów ze znajomymi z Morenka Team​. Przełomowy dlatego, że nie podbiłem lampionu z PK12 :D

    Zorientowałem się dopiero na PK13. Po PK14 złapałem wygodną drogę i pobiegłem z powrotem. Tu kolejny wielBŁĄD - nie kontrolowałem kompasu i zamiast na ognisko, dobiegłem do szosy znajdującej się ponad 0,5km na północ od niego :D Szybka korekta, podbity PK (dziwiłem się, że lampion powieszono tak daleko od ogniska - okazało się, że Marcin zastawił tu na zawodników pułapkę, w którą zupełnie nieświadomie nie wpadłem ).

    Strata ok.20min. nie pozbawiała mnie szansy na zmieszczenie się w limicie. Wybiegając z ogniska popełniłem trzeci wielBŁĄD. Chcąc dotrzeć do asfaltu i szybkiego transferu na PK15 znów wyrzuciło mnie na wschód. Kolejne 1,5km dołożone. Ech...

    Żarty się skończyły, trzeba było nadrabiać. Droga doskonale znana, brak mapy zupełnie nie przeszkadzał. Bez żadnych problemów znów "wbiegłem na mapę" i PK15. Tam spory tłum szukających, m.in. ekipa Rafała Bartuscha (zajęli II miejsce).

    Zupełnie rozłożył mnie na łopatki PK16 - skrzyżowanie dróg. Był tak oczywisty, że byłem pewny, że to kolejna pułapka. Kilka minut sprawdzania, a tu pułapki nie ma... zdezorientowany podbiłem PK i poleciałem dalej.

    Od PK17 znów zaczęło się tęgie rzeźbienie na azymuty. Dużo sił kosztował przelot z PK18 na PK19. Trzeba było przebić się przez kilka grzbietów lub lecieć na około. Obecne na mapie drogi specjalnie nie pomagały dotrzeć do celu :)

    15min. przed limitem dobiegłem w rejon PK20. Wydawał się łatwy, ale to właśnie tu złapałem jedynego dziś PS-a. Lampion stojący w rogu granicy kultur wydawał mi się zbyt odległy od punktu natarcia, więc podbiłem lampion północny (domyślając się, że stoi w starym, niewidocznym już rogu).

    Dzielące mnie ~1,7km od bazy udało się pokonać w 10min. - wypadłem poza limit o 4min. Czyli na pewno miałem 4 pkt karne.

    Powrót do bazy. A tam? Wiadomo - niekończące się dyskusje, momentami kosmiczne historie z trasy, pyszna grochówka... wszystko to, co lubimy najbardziej w tych wyjazdach :)

    Przespałem się godzinę, no i wyszło szydło z worka. "Gratulacje!" - słyszę raz po raz. Rozespany w końcu sprawdziłem wyniki. Znów się udało. Wygrałem trasę BTK ;)

    To był zupełnie inny Darżlub od tego sprzed 2 lat, gdy wygrywałem trasę Z.


    Wtedy -10stopni, pohuraganowy krajobraz i śnieg po kolana. Tym razem 20stopni cieplej, sucho i przyjemnie. Teren znacznie trudniejszy kondycyjnie, choć bardzo wyraźna rzeźba znacznie ułatwiała nawigowanie.

    Dziękuję całej Ekipie SKPT za organizację, Klubowi Kibica KWP za mocne i skuteczne kciuki, Marcinowi za fajną trasę... fajnie było! ;)


    Przebieg trasy w 3Drerun: http://goo.gl/3iNXIx


    .